Do zdarzenia doszło w sobotę, 10 maja 2025 roku, około godziny 15:28. Kierowca jednego z pojazdów poruszał się ulicą generała Władysława Andersa w Sosnowcu, w kierunku Dańdówki. Chcąc skręcić w prawo na posesję, zatrzymał się, gdyż manewr ten wymaga przejazdu przez tory tramwajowe. Za nim poruszał się policyjny radiowóz, który również zahamował. Za policjantami poruszały się dwa pojazdy: antracytowy Opel Insignia oraz biała Škoda Superb. Najprawdopodobniej kierowca tego ostatniego nie dostosował prędkości do panujących warunków lub nie zachował należytej ostrożności i uderzył w hamującego przed nim Opla, który z kolei uderzył w samochód policyjny.

Stłuczka, jakich wiele, a pas zablokowany na ponad godzinę. Czy dlatego, że z udziałem radiowozu?
Wszystko wyglądało na bardzo niegroźny incydent.
- Kierowca, który się zatrzymał jako pierwszy, po upewnieniu się, że nie jedzie tramwaj, po prostu wjechał na posesję.
- Radiowóz, mimo udziału w zdarzeniu, nie nosił śladów kolizji.
- Opel, który w niego uderzył, miał lekko uszkodzony wlot powietrza w zderzaku z przodu oraz lekko uszkodzony zderzak z tyłu a także odpadła od niego tablica rejestracyjna.
- W Škodzie uszkodzeniom uległy przednie: maska oraz zderzak z atrapą chłodnicy.
Śladów kolizji nie widać...
„Funkcjonariusze jechali na interwencję, kiedy nastąpiło zdarzenie drogowe. Na ten moment możemy tylko powiedzieć, że kierowcy biorący w nim udział zostali przebadani na obecność alkoholu w organizmie i wszyscy okazali się być trzeźwi.” –
– powiedział nam nadkom. Stanisław Filo – Oficer Dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu.

Takie zdarzenie zazwyczaj się kończy podpisaniem oświadczenia i udaniem każdej strony w swoim kierunku. Ale nie tym razem. Po chwili na miejscu były dwa dodatkowe radiowozy oraz karetka specjalistyczna Rejonowego Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu. Policjanci skrupulatnie wszystko zmierzyli oraz udokumentowali fotograficznie i opisowo. Co dokładnie robił zespół specjalistyczny (z lekarzem) pogotowia oraz dlaczego była potrzebna aż tak duża liczba policjantów, nie udało nam się na miejscu dowiedzieć i odesłano nas do rzecznika.
„Pogotowie jest rutynowo wzywane przy wypadku, choć na razie mówimy o zdarzeniu drogowym i nie jest pewne, czy zostanie zakwalifikowane ono jako kolizja czy wypadek; być może pogotowie zostało wezwane na prośbę któregoś z uczestników zdarzenia.” –
– powiedziała nam podkom. Katarzyna Cypel-Dąbrowska – Oficer Prasowy Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu.
„Jedna osoba wymagała udzielenia pomocy medycznej. Na pewno w przypadku jednego pojazdu policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny, więc nie mógł on kontynuować jazdy.” –
– uzupełniła później informacje rzecznika.
Kto daje sygnał do rozpoczęcia „wyścigu lawet”?
Co jeszcze bardziej zaskakujące, po bardzo niedługim czasie od stłuczki, może po około 5 minutach, pojawiła się pierwsza autolaweta, by za chwilę dołączyła do niej druga. Trzecia przystanęła, ale prawdopodobnie jej właściciel uznał, że tu już nie zarobi i odjechał, lecz pojawiła się wkrótce czwarta. Po tym, jak drugi z laweciarzy odjechał (być może uznał, że przy takich drobnych stłuczkach nie będzie potrzebna pomoc), to właśnie ten ostatni okazał się zwycięzcą „wyścigu lawet” i on zdobył zlecenie.

Nie wiemy, skąd właściciele pomocy drogowej mają informacje o zdarzeniach tak szybko, że pojawiają się na miejscu niemal natychmiast. Jeden z naszych czytelników zasugerował, że mają oni radia pozwalające nasłuchiwać policyjną komunikację wewnętrzną. Policja nie potwierdza tych informacji.
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się na nasz biuletyn informacyjny!

Ostatecznie cała akcja zakończyła się po godzinie 16:35, kiedy z miejsca akcji odjechał ostatni z pojazdów biorących udział w zdarzeniu, czyli biały Superb, na lawecie, na którą wjechał o własnych siłach. Żaden z samochodów nie wyglądał na taki, któryby miał jakieś uszkodzenia dyskwalifikujące go z ruchu ulicznego.
Pomóż nam stworzyć najlepszy portal dla Zagłębia Dąbrowskiego. Weź udział w krótkiej ankiecie – odpowiedz na pytania. Z góry dziękujemy!