O złożonym przez siebie zawiadomieniu poinformował radny Rady Miasta Sosnowiec Wojciech Nitwinko 10 lipca 2025 roku:
„… podjąłem decyzję o zawiadomieniu Prokuratury Okręgowej w Katowicach o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby zarządzające katowickim składowiskiem odpadów oraz miejską spółką, do której to składowisko należy polegającego na:
— narażeniu wielu osób na niebezpieczeństwo doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 160 kodeksu karnego);
— zanieczyszczaniu powietrza substancją w takiej ilości i w takiej postaci, że może to zagrażać zdrowiu wielu osób i powodować istotne obniżenie jakości powietrza (art. 182 kodeksu karnego).
W zeszłym roku kilkukrotnie zapraszaliśmy przedstawicieli władz Katowic, by na forum Rady Miejskiej w Sosnowcu dyskutować o tym problemie i wspólnie poszukać jego rozwiązania. Nasze zaproszenia nie zostały przyjęte. Zamiast tego spółka, do której należy składowisko, postanowiła wytoczyć mi proces o naruszenie dóbr osobistych uzasadniając go moimi – ich zdaniem bezpodstawnymi – twierdzeniami, iż to oni są źródłem odoru.”

Katowice pozywają radnego Sosnowca – ten skarży je do prokuratury.
Miejskiemu Przedsiębiorstwu Gospodarki Komunalnej w Katowicach (MPGK) nie podobają się twierdzenia Wojciecha Nitwinki, że działalność należącego do nich Zakładu Odzysku i Unieszkodliwiania Odpadów (ZOiUO) jest powodem uciążliwości zapachowych dla okolicznych mieszkańców, a mówiąc wprost – okropnego smrodu. Sosnowiecki radny szczególnie zaangażowany jest w sprawę od kilku miesięcy. Przełomowa była pokontrolna opinia Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska (WIOŚ) z 31 października 2024, stwierdzająca, że smród pochodzi właśnie z katowickiej przetwórni odpadów. Jest to zgodne z opinią większości okolicznych mieszkańców.
„Niestety śmierdzi coraz częściej, dłużej i intensywniej, a upalne lato dopiero przed nami (…) Fakty:
— odczuwalny odór jest charakterystycznym zapachem odpadów komunalnych;
— w okresie jego występowania intensywność jego odczuwania zwiększa się w miarę fizycznego zbliżania się do wskazanego składowiska;
— w okolicy występowania uciążliwości zapachowych nie prowadzi działalności żaden inny podmiot gospodarczy zajmujący się składowaniem i przetwarzaniem odpadów komunalnych na tak wielką skalę;
— fakt pochodzenia smrodu z tego właśnie miejsca potwierdził Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Katowicach w zakończonej pod koniec zeszłego roku.” — uzasadnia radny Nitwinko.

Smród dokucza mieszkańcom okolic od lat i sprawa co jakiś czas odbija się głośnym echem w mediach. MPGK było wielokroć kontrolowane przez właściwe instytucje, a wnioski pokontrolne często okazywały się dla wielu zaskakujące. Wskazywały albo brak możliwości stwierdzenia z całą pewnością, który zakład jest źródłem problemu, albo wprost stwierdzały, że brak jest uciążliwości działalności poza terenem miejskiego przedsiębiorstwa zajmującego się odpadami. Strona społeczna się odwoływała, skargi trafiały do najwyższych instancji. Co zaskakujące, mimo korzystnego dla MPGK rozwoju wydarzeń, prezydent Katowic oświadczył kilka lat temu, że to właśnie miejski zakład jest źródłem uciążliwości zapachowych dla mieszkańców i zdecydował o wybudowaniu hali hermetyzującej proces kompostowania. Lokalna społeczność przyjęła to z zadowoleniem i nadzieją. Jednak po oddaniu hali do użytku okazało się, że smród na styku trzech miast nie zniknął.

W związku z tym mieszkańcy nasilili protesty. W sierpniu ubiegłego roku pod katowickim zakładem odbyła się pikieta, połączona z blokadą dojazdu. Protestujący mieli koszulki z napisem „Stop smród”, (stylizowane na znak drogowy «Stop») i trzymali transparenty z napisami „Przestańcie nas truć!”. Jednak przedstawiciele MPGK, jak i również zatrudnionej przez nich agencji PR (do spraw wizerunkowych), zdecydowanie zaprzeczali, że źródło odoru jest spowodowane ich działalnością. Na bramie zawisł kontrransparent, którego treść głosiła: „Czy protestujecie pod właściwym zakładem?” i opatrzona była mapką innych zakładów w okolicy. Protesty powtarzały się jeszcze później, także w okresie chłodnym, bo i wtedy smród wcale nie był dużo mniejszy.
Tymczasem trwały batalie w sądach administracyjnych, które doprowadziły do tego, że katowicki WIOŚ roku przeprowadził kolejną kontrolę w MPGK, o której wspomina wyżej radny Nitwinko.
„Kontrola potwierdziła występowanie uciążliwości poza terenem zakładu, spowodowanych działalnością spółki” — poinformował wówczas Andrzej Holecki – Zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Katowicach.
MPGK mandatu nie przyjęło, zgłaszając liczne uwagi co do pokontrolnego protokołu. Sprawa trafiła ponownie do sądu administracyjnego, co może zwiastować kolejne miesiące a nawet lata batalii. Społeczność sosnowieckich Milowic, katowickiej Dąbrówki Małej oraz sąsiadujących terenów Czeladzi jest jednak w większości przekonana, że smród powodowany jest działalnością zakładu należącego do MPGK, czyli do miasta Katowice. Mieszkańców wspiera kilkoro radnych tych miast, ale to zaangażowanie Wojciecha Nitwinki rozwinęło się do aż tak wielkiego sporu, z zaangażowaniem sądu i prokuratury.

Śmierdząca sprawa – dosłownie i w przenośni
Piszący
te słowa co najmniej dwa razy na tydzień przejeżdża rowerem przez
te okolice Czeladzi oraz Sosnowca i wie, iż smród bywa tam tak duży, że jak
się potocznie mówi – nos urywa. Trudno jest się zatem dziwić
mieszkańcom okolic, że są niezadowoleni, zbulwersowani i
sfrustrowani, skoro muszą to znosić na co dzień i to całą dobę.
Czy źródłem smrodu jest katowickie przedsiębiorstwo? MPGK twierdzi, że nie i wskazuje inne zakłady wokół. Czuje się dotknięte działalnością sosnowieckiego radnego i pozywa go do sądu o ochronę dobrego imienia. Radny mówi o koronnym dowodzie, czyli raporcie Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, co do którego poważne zastrzeżenia ma MPGK i skarży niekorzystny dla siebie dokument w sądzie administracyjnym. Tymczasem sosnowiecki radny wytacza najcięższe działa i składa do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstw przez MPGK w Katowicach. Innymi słowy – ze smrodu dokuczliwego dla węchu zrobił się smród na poziomie relacji między ludźmi i instytucjami. Czy na tym się skończy?
