Śnieżny, listopadowy dzień. Stromą ulicą Łukową na sosnowieckiej Glince (Sielec) idzie dwoje dzieci. Mają plecaki, więc zapewne do szkoły. Ale nie poruszają się chodnikiem, tylko śliską jezdnią. Z góry. Samochody zjeżdżają tą samą, śliską jezdnią. Sytuacja aż prosi się o nieszczęście. Dlaczego dzieci idą jezdnią – czyżby nie wiedziały, do czego służy chodnik? Nie, nie dlatego. Idą jezdnią, bo chodnik jest zastawiony przez parkujące samochody. A nawet chodniki – po obu stronach drogi.
Tak jest nie tylko na ulicy Łukowej, ale na Beskidzkiej, Stromej, Spadzistej, Śliskiej, Zakopiańskiej, Brzozowej, Jaśminowej, Tabelnej… i większości ulic osiedlowych a nawet głównych w mieście. Nie tylko na Sielcu i Dębowej Górze, ale na Dańdówce, Borze, Bobrku, Niwce, Modrzejowie, Radosze, Ostrej Górce, Starym Sosnowcu, Milowicach, Środuli, Zagórzu, Klimontowie, Porąbce, Kazimierzu, Ostrowach, Cieślach, Maczkach i w centrum. Wszędzie.

Brak podstaw do interwencji
Wielu z tych, którzy interweniują w podobnych sytuacjach, mówi o frustrującym zachowaniu odpowiedzialnych służb, w tym Straży Miejskiej i Policji, które częstokroć wydają się nic z takimi zgłoszeniami nie robić. Liczne osoby wypowiadają się w mediach lub na grupach społecznościowych, że dały sobie spokój, gdyż według nich są ignorowane, a sytuacja nic się nie poprawia.
Postanowiłem zadziałać tym razem i ja. Nie należę do osób aż tak zasadniczych, by mierzyć, czy zaparkowany pojazd spełnił wymagane art. 47 prawa o ruchu drogowym warunki:
1. Dopuszcza się zatrzymanie lub postój na drodze dla pieszych kołami jednego boku lub przedniej osi pojazdu samochodowego o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 tony, pod warunkiem że:
1) na danym odcinku jezdni nie obowiązuje zakaz zatrzymania lub postoju;
2) szerokość chodnika jest nie mniejsza niż 1,5 m i nie utrudni ruchu pieszych;
3) pojazd umieszczony przednią osią na drodze dla pieszych nie tamuje ruchu pojazdów na jezdni.
2. Dopuszcza się, przy zachowaniu warunków określonych w ust. 1 pkt 1 i 2, zatrzymanie lub postój na drodze dla pieszych przy krawędzi jezdni całego samochodu osobowego, motocykla, motoroweru lub wózka rowerowego. Inny pojazd o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t może być w całości umieszczony na drodze dla pieszych tylko w miejscu wyznaczonym odpowiednimi znakami drogowymi.

Jeśli widać, że osoba na wózku inwalidzkim lub z wózkiem dla bliźniąt swobodnie się zmieści, nawet nie zwracam na takie pojazdy uwagi, nie myślę jaką mają masę i iloma kołami na chodniku stoją. Kiedy jednak pozostawiono 50-60 centymetrów albo – jak w tym przypadku – w ogóle zastawiono miejsce, że nawet dziecko nie było w stanie przejść – to już zdecydowanie w moim mniemaniu wykracza poza tak zwane normy współżycia społecznego.
Zgłosiłem problem pod numer alarmowy 112 i uznałem, że odpowiednie służby wszystkim się zajmą. Ku mojemu zdumieniu, kiedy przejeżdżałem tamtędy kilka dni później, chodniki były ponownie zastawione, częściowo przez te same co poprzednio pojazdy. Ponownie telefon – z uwagą, że sytuacja się powtarza. W listopadzie i grudniu zdarzyło się to jeszcze kilka razy – za każdym razem, kiedy byłem w okolicy. Nie udało mi się trafić na dzieciaki idące do lub ze szkoły, by zrobić wówczas zdjęcie, ale jest za to uchwycony niepełnosprawny na wózku inwalidzkim. Oczywiście nie miał wyjścia, musiał jechać jezdnią.

Postanowiłem zatelefonować do dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu. Ten wyjaśnił mi, że takie sprawy przekazują zazwyczaj do Straży Miejskiej. Zatem zatelefonowałem tamże z pytaniem, czy podjęli jakieś kroki oraz czy są w stanie wyegzekwować przepisy skutecznie. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy usłyszałem, że nie ma podstaw do interwencji, gdyż droga nie jest publiczną, a wobec powyższego przepisy ruchu drogowego na niej nie obowiązują, gdyż jak mówi ustawa prawo o ruchu drogowym w artykule 1:
1. Ustawa określa:
1) zasady ruchu na drogach publicznych, w strefach zamieszkania oraz w strefach ruchu;
…
2. Przepisy ustawy stosuje się również do ruchu odbywającego się poza miejscami wymienionymi w ust. 1 pkt 1, w zakresie:
1) koniecznym dla uniknięcia zagrożenia bezpieczeństwa osób;
2) wynikającym ze znaków i sygnałów drogowych.
Ponieważ ulica Łukowa, podobnie jak bardzo wiele ulic w mieście i w całej Polsce, nie jest drogą publiczną, nie jest strefą ruchu ani strefą zamieszkania oraz nie ustawiono tam stosownych znaków, żadne przepisy ruchu drogowego tam nie obowiązują. Tak, dobrze widzicie – żadne.

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się na nasz biuletyn informacyjny!
Hulaj dusza, piekła nie ma
Czy zatem ulicą Łukową i dziesiątkami innych w Sosnowcu można jechać lewą stroną, zygzakiem, dowolnie dużą prędkością, nie bacząc na reguły pierwszeństwa przejazdu i inne zasady? Wygląda na to, że można. Może więc należy się cieszyć, że ludzie tego wszystkiego jednak nie robią, ograniczając swoje prawa „zaledwie” do uniemożliwiania bezpiecznego poruszania się chodnikiem pieszym?
Zapewne bardziej spostrzegawczy powiedzą, że przecież jest punkt mówiący, że przepisy ruchu drogowego stosuje się także poza drogami publicznymi, by uniknąć zagrożenia bezpieczeństwa osób, więc nie można jechać lewą stroną, zygzakiem, 150 kilometrów na godzinę, mimo że droga publiczną nie jest. No ale przecież zastawianie przejścia chodnikiem też zagraża bezpieczeństwu, a jednak tego wyjątku w przepisach służby nie stosują. A może bezpieczeństwo pieszych liczy się mniej, niż bezpieczeństwo osób poruszających się pojazdami?

Czym jest droga publiczna?
Aby droga miała status publicznej, musi spełniać następujące warunki:
- musi być w posiadaniu samorządu terytorialnego (gminy, powiatu, województwa) lub Skarbu Państwa,
- organ władający musi jej nadać jej kategorię drogi publicznej (gminnej, powiatowej, wojewódzkiej, krajowej).
Nie
ma przy tym znaczenia, jak droga wygląda i jak jest ważna.
Teoretycznie może być nawet dwupasmówką, z chodnikami i drogami
dla rowerów, w dodatku wybudowaną z pieniędzy publicznych przez
gminę czy inną jednostkę samorządu. Jeśli nie ma statusu drogi
publicznej, to jest drogą wewnętrzną, więc jakiekolwiek
przepisy ruchu drogowego na niej nie obowiązują.
Dlaczego zatem nie nadano ulicy Łukowej oraz dziesiątkom innych
ulic w mieście, a pewnie w innych miejscowościach także – statusu drogi publicznej? To
pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi. Póki co wniosek jest taki
– wszyscy mieszkańcy na budowę dróg i chodników się finansowo zrzucili,
ale działające w imieniu tych mieszkańców służby, jak straże
miejskie czy Policja, nie zareagują, kiedy z takich dróg (w tym
chodników) nie można korzystać w sposób właściwy w wyniku czyjejś złej woli.

Upublicznienie kosztów, prywatyzacja korzyści
Kiedy wczoraj tamtędy przejeżdżałem, czerwony Opel ekipy budowlanej ponownie blokował całą szerokość chodnika. Najwięcej jednak pojazdów zastawiających przejście należy do mieszkańców posesji do nich przyległych. Zapytałem kiedyś jedną mamę z takiego samochodu zostawionego na chodniku, co z bezpieczeństwem dzieci. Odpowiedziała, że ona swoje dziecko wszędzie wozi, a za cudze nie odpowiada. Próbę oceny takiego podejścia oraz zastanowienie się nad konsekwencjami pozostawiamy czytelnikom.
Pomóż nam stworzyć najlepszy portal dla Zagłębia Dąbrowskiego. Weź udział w krótkiej ankiecie – odpowiedz na pytania. Z góry dziękujemy!
Może Cię zainteresować:
Śmiertelny wypadek w Sosnowcu. Nie żyje 70-letnia kobieta potrącona przez samochód
Może Cię zainteresować:
