Święto tramwajarzy. Jan Chodyński, motorniczy z rejonu nr 1 w Będzinie: „Każdy kurs jest inny”

25 listopada swoje święto mają tramwajarze. Obchody „Katarzynki” – od patronki, świętej Katarzyny – podobnie jak w zeszłym roku, z powodu pandemii, są skromne. Tramwajarze robią swoje, jak co dzień. – Najważniejsze, by bezpiecznie dowieźć pasażerów na miejsce – mówi Jan Chodyński, motorniczy z rejonu nr 1 w Będzinie.

Tramwaje Śląskie SA
Jan Chodyński, motorniczy z rejonu nr 1 w Będzinie

Ze względu na trwającą pandemię w tym roku obchody są bardzo skromne. Podobnie jak w 2020 r., nie odbędzie się tradycyjny pochód ulicami Chorzowa, nie wyjedzie „katarzynkowy” tramwaj specjalny (zabytkowy wagon typu N), nie odbędzie się także kultywowana od lat biesiada dla pracowników.

Spełnienie marzeń

Mimo że w dobie koronawirusa wiele się zmieniło, są wśród motorniczych tacy, którzy z ogromną pasją podchodzą do swojej pracy. Na przykład Jan Chodyński, motorniczy z rejonu nr 1 w Będzinie.

– Od dziecka mi się to podobało. Pamiętam moją pierwszą przejażdżkę tramwajem w Chorzowie. Pomyślałem wtedy, jaka fajna to maszyna i że kiedyś chciałbym taką poprowadzić. I to marzenie się spełniło. Po wielu latach, dokładnie w dniu 30. urodzin, rozstałem się z ówczesnym pracodawcą i pomyślałem sobie, że to odpowiedni moment by spełnić marzenie z dzieciństwa. Poszedłem na kurs, a po kilku miesiącach zdałem egzamin państwowy. Początki nie były jednak łatwe – uśmiecha się pan Jan.

Fachu uczył się na dwóch typach wagonów. Tym łatwiejszym, sterowanym przy pomocy joysticka i tym trudniejszym, ze sterowaniem nożnym. Jako tramwajarz pracuje od pięciu lat. Staż pracy na razie niezbyt długi, ale wiele przez ten czas się wydarzyło.

Remonty, remonty...

– Każdy kurs jest inny, bo różni są ludzie i różne są sytuacje. Czasem trzeba gwałtownie przyhamować, czasem człowiek staje się świadkiem kłótni. Najważniejsze, by bezpiecznie dowieźć pasażerów na miejsce. Jestem po to, by im pomóc. Zdarza się, że podchodzą do mnie i dziękują za miłą jazdę – mówi motorniczy linii „15”.

Nie zawsze jednak ta jazda należy do najprzyjemniejszych. Obecnie w Zagłębiu prowadzone są liczne prace modernizacyjne, które dotyczą także torowisk. Zanim będzie komfortowo, podróżujący muszą uzbroić się w cierpliwość.

– Modernizacja torowisk dotyczy całej sieci, a linie mają pozmieniane trasy. Najpierw pasażerowie byli zdezorientowani, że muszą przesiadać się na autobus. Teraz zdążyli się do tego przyzwyczaić. Są też miejsca, gdzie obecnie jazda tramwajem jest dosyć uciążliwa, bo odbywa się tylko jednym torem. Ale przecież remonty są konieczne, by wszystkim jeździło się lepiej – wyjaśnia pan Jan.

Z Sosnowca do Chorzowa

Tramwajarze pracują także i w święta, i w niedziele. Często muszą wstać o 1 w nocy by wyjechać z zajezdni o 3 rano. Zdarza się, że trasa zostaje wydłużona i w ciągu dnia są przejeżdżają 150 km. – Nigdy nie zapomnę sylwestra, gdy z Sosnowca dojechałem aż do Chorzowa, gdzie normalnie ten kurs nie dojeżdża. Wszystko po to, by zahaczyć o Stadion Śląski, na którym trwała zabawa sylwestrowa – wspomina tramwajarz. I liczy, że te chwile wkrótce wrócą. A kontakt z pasażerami będzie taki jak przed pandemią. A tramwaje będą także miejscem spotkań edukacyjnych dla przedszkolaków, imprez urodzinowych czy plenerów filmowych.