Przepłynął wpław 250 kilometrów rzeką Jukon na Alasce w niespełna pięć dni. „Było pełno śladów niedźwiedzi, ale...”

Pochodzący z Siemianowic Śląskich Leszek Naziemiec przepłynął 250 kilometrów rzeką Jukon na Alasce między Eagle i Circle. Za bezpieczeństwo wyprawy odpowiadał Adrian Uciński, ratownik medyczny z Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego, zaś placówka była partnerem akcji.

250 km rzeką Jukon na Alasce zaliczone! Piękna nietknięta cywilizacja przyroda robi wrażenie! Leszek Naziemiec dał radę choć były lepsze i gorsze chwile! – napisał w mediach społecznościowych Adrian Usiński. Leszek Naziemiec pochodzi z Siemianowic Śląskich i od wielu lat pływa na wodach otwartych – pływał w Jaskiniach Punkvy w Czechach, jako pierwszy przepłynął milę w Arktyce, brał udział w zawodach pływackich na Antarktydzie, pokonał w sztafecie kanał La Manche. Pływał też w Jeziorze Titicaca, Morzu Bartensa i wzdłuż wybrzeży Brazylii...

„Niedźwiedzie nas nie zjadły”

Tym razem wybrał się z ekipą na Alaskę z planem przepłynięcia 250 kilometrów rzeki Jukon od Eagle do Circle. – Wyprawa ma być jak najbardziej analogowa. Tylko kąpielówki, okularki i czepek. Żadnych odżywek – zwykłe jedzenie – zapowiadał przed wyprawą. Oprócz Adriana Ucińskiego w zespole znaleźli się także operator Tomasz Woźniczka oraz fotograf Piotr Sadurski. Udało się!

W miniony weekend Leszek Naziemiec poinformował: – Zrobione. Właściwie 251 km z Eagle do Circle. 4 i pół dnia. Do wody wchodziłem koło 8 rano, kończyłem około 20. Robiłem 3 małe przerwy na batona i przerwę na zjedzenie ciepłego posiłku. Kraul 85 procent trasy, klasyk 15 procent. Woda idealnie czysta z płynącymi naturalnymi osadami, ale nie było ich czuć. Temperatura na starcie 17,8° , potem przeważnie 19°, okresowo 12° do 14°, przy wpływie innych rzek. Pełno śladów niedźwiedzi, ale nas nie zjadły. Przyroda z innej planety! Nikt tego wcześniej nie przepłynął! Warto było trenować! Dziękuję wszystkim za wsparcie.

„Trochę bałem się wirów”

W ciągu niespełna pięciu dni Naziemiec przepłynął w sumie nieco ponad 250 kilometrów – w poszczególne dni było to 60, 62, 58, 40 i 31 kilometrów. – Tempo pływania: około 7 km na godzinę, przy moim stabilnym tempie 3 km/h. Czyli prąd był obecny. Czasami musiałem pływać sprinty, by dobić do brzegu lub wybrać dobrą odnogę rzeki. Trzeba było płynąć żwawo, bo inaczej robiło się zimno. Niekiedy wpadałem do zatok bez prądu, czasem łapałem cofkę. Pływanie bardzo podobne do wiślanego, tylko rzeka 7 razy większa, jeśli chodzi o ilość płynącej wody. Trochę bałem się wirów, bo myślałem, że będą większe niż znałem. Były dokładnie takie, jak na Wiśle, czyli destabilizowały postawę, zabierały rękę lub nogę, obracały w innym kierunku, ale nic zasadniczo nie robiły. Męczyły. Stan rzeki: niski do średniego. Nie potrafię wyobrazić sobie stanu wysokiego! 3 noce rozbijaliśmy się na wyspach z piaskiem i krzaczkami, by nie zaskoczył nas grizzly, jedną noc przespaliśmy w zniszczonej częściowo przez powódź chatce traperskiej – podsumował pływak.

Leszek Naziemiec dokonał niemożliwego i przepłynął wpław 250 km przez rzekę Jukon na Alasce! 4,5 dnia i 12 godzin dziennie w wodzie, trzy przerwy na batonika i jedna na ciepły posiłek. A wszystko to w otoczeniu przepięknej, dzikiej przyrody! Serdecznie gratulujemy i jesteśmy dumni, ze mogliśmy być częścią tej niezwykłej przygody – podkreślają w Sosnowieckim Szpitalu Miejskim.

Daniel Wojnar

Może Cię zainteresować:

Daniel Wojnar, ratownik górniczy, święta spędza na szlaku, po słowackiej stronie „Królowej Beskidów”. Z apteczką i wiertarką

Autor: Grzegorz Lisiecki

25/12/2022