Po prapremierze filmu „Gierek”. Michał Koterski o roli Edwarda Gierka: To coś, z czym do tej pory się nie mierzyłem

We wtorek, 18 stycznia 2022 r., w Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej odbyła się uroczysta prapremiera filmu „Gierek”. – To coś, z czym do tej pory się nie mierzyłem – mówi o swojej roli Michał Koterski, grający Edwarda Gierka.

Tomasz Syankiewicz
Michał Koterski w Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej

Michał Koterski głównie jest znany z gry w polskich komediach. Aktor wielokrotnie też występował w polskich serialach telewizyjnych. Rola Edwarda Gierka jest jednak jego pierwszą tak ważną ekranową kreacją.

Mówił pan, że ta rola była dla pana najpiękniejsza, ale z drugiej strony też najtrudniejsza.

Powiedziałem, że najpiękniejsza? [śmiech] Każda rola jest dla mnie piękna, bo jest to odkrywanie nowych przestrzeni. To jest zawsze rozwój. Każda kolejna rola jest też wyzwaniem. Tak właśnie było z rolą Edwarda Gierka. To coś, z czym do tej pory się nie mierzyłem. Pomogła mi w tym wcześniejsza rola w filmie mojego ojca „7 uczuć”. Myślę, że gdyby nie to, nigdy nie udźwignąłbym tak poważnej roli. Grając u takiego reżysera, z wybitnymi aktorami, trzeba wspiąć się na wyżyny aktorstwa. Mało tego, trzeba jeszcze udźwignąć presję. Można być najlepiej na świecie przygotowanym, można wiedzieć wszystko o postaci, ale jeśli człowiek wchodząc na plan nie wytrzyma presji obecności wspaniałych aktorów czy presji postaci granego bohatera, bo przecież masz w świadomości, że taka postać istniała, że ludzie będą porównywać, że będą zwracać uwagę na każdy szczegół, więc jeśli tego człowiek nie potrafi tego wszystkiego „wyłączyć”, to nie będzie w stanie dobrze odegrać roli.

Zmieniło się pana podejście do postaci Edwarda Gierka po pracy nad tym filmem?

Skłamałbym, gdybym powiedział, że jestem człowiekiem, który interesuje się polityką. Staram się być jak najdalej od polityki, bo po prostu mi to szkodzi. Jak się rodziłem w grudniu 1979 r. to już Edward Gierek zakończył, że tak powiem, swoje panowanie. Nie zaczepiłem się na tę epokę, więc nic nie mogłem wiedzieć o Gierku, jednak i tak go pamiętałem. Jest tak jakoś zakorzeniony. Są takie postacie w polskiej historii, że po prostu się o nich pamięta. Chociażby te wszystkie żarty pokroju „chcesz cukierka, idź do Gierka”. To było w mojej świadomości. Jak przygotowywałem się do tej roli to założyłem, że – tak jak to robią amerykańscy aktorzy – muszę od początku do końca bronić postaci. Oni nawet kiedy odgrywają ludzi, którzy byli skrajnymi przypadkami, jak na przykład Pablo Escobar i kiedy oglądamy serial Narcos, to nagle dzieje się coś takiego, że idziemy za zbrodniarzem krok w krok i w pewnym momencie wręcz mu kibicujemy, żeby go nie złapali. Tym się różni kino fabularne od dokumentu i my w pewnym momencie odchodzimy od historii i tworzymy ją na nowo.

W jaki sposób przygotowywał się pan do roli?

Obejrzałem wiele dokumentów, przeczytałem i odsłuchałem wiele książek. Każdy wolny czas spędzałem z Gierkiem, ale nie tylko z nim. Z jego przeciwnikami i przyjaciółmi również. Cały czas, jak jeździłem na zdjęcia w innych miastach, to zgrywałem sobie audiobooki, żeby cały czas słuchać i być w tym klimacie. Być w tej epoce. W pewnym momencie zrozumiałem, że nie mam odgrywać Gierka, tylko muszę się nim stać, bo inaczej nie będzie w tym prawdy. Tego też się dowiedziałem o aktorstwie, że jest to klucz do takich postaci, że nimi trzeba się po prostu stać. Trzeba tworzyć bohatera na nowo i przepuszczać go przez siebie, bo inaczej wkradnie się fałsz.

Jakie ma pan przemyślenia na temat tamtej epoki?

Staram się nie oceniać. Muszę być wolny od tego i musiałem być od tego z daleka, żeby po prostu iść za bohaterem. Historycy są od oceniania, pewnie widzowie będą też oceniać. Historia pewnie ponownie zostanie rozliczona, bo wiadomo, że zaraz odbędzie się dyskusja. Ten film to trochę tak, jakby wsadzić kij w mrowisko. Wiadomo, że Polacy znają się na wszystkim najlepiej i zaraz każdy będzie miał swoją prawdę. Tak jak w „Dniu Świra”. Staram się nie wchodzić w tym temacie w polemikę. Trzymam się od tego z daleka i zostawiam ocenę tym, którzy lepiej ode mnie się na tym znają. Starałem się po prostu jak najlepiej wykonać swoją robotę.

Czy to prawda, że przytył pan do tej roli?

– Tak, wiedziałem, że muszę się w tej roli poczuć i stać się innym człowiekiem. Nawet mogę powiedzieć humorystyczną anegdotę, że jak odgrywaliśmy z Janem Fryczem jedną ze scen. Taką jedną z dramatyczniejszych, kiedy Gierek zostaje zduszony przez swoich oponentów. Prosi o pomoc kardynała i spotykają się pod willą w Klarysewie i ona zostaje zamknięta i jak to się mówi, całują klamkę. Więc tym bardziej Gierek jest zdruzgotany i przyjmuje kardynała przed bramą i wtedy pamiętam reżyser podszedł do mnie i mówi: „Michał, ale świetna scena, jak ty to zagrałeś? A to zachowanie na koniec, jak ty to wymyśliłeś?” Mówię mu wtedy, że nic nie wymyśliłem, ja już od tego ciężaru, który mam sama ta postać żyła sobą. Pewne rzeczy działy się poza mną.