Marzena Bugała-Astaszow: "Kiedy robię zdjęcia, wyłączam emocje". Wystawa cenionej fotoreporterki w Zawierciu

W Zawierciu można zobaczyć "Fotohistorie", czyli wystawę zdjęć cenionej śląskiej fotoreporterki Marzeny Bugały-Astaszow. To podsumowanie jej kilkunastoletniej pracy zawodowej. Od tragedii w KWK "Halemba", po protesty kobiet w Katowicach. - Kiedy robię zdjęcia, wyłączam emocje. Odcinam to, co widzę przez wizjer aparatu, od tego, co zobaczyłabym, nie robiąc zdjęcia - zdradza w rozmowie z dziennikarzem 24Zagłębie.

Wernisaż wystawy odbył się w czwartek, 4 listopada, w Galerii Stara Łaźnia i to właśnie tam można oglądać "Fotohistorie", które składają się z dwudziestu fotografii. To podsumowanie kilkunastu lat pracy Marzeny Bugały-Astaszow i równo piętnastu lat w "Dzienniku Zachodnim".

- O tym, że ta wystawa w ogóle powstała, jak to w moim życiu często bywa, zdecydował przypadek. Patryk Drabek, z którym pracowałam przez lata, zadał mi pytanie, czy chciałabym pokazać swoje zdjęcia publiczności, a ja odpowiedziałam, że bardzo chętnie - opowiada fotoreporterka.

- Marzena zawsze szukała nieoczywistych kadrów. Tam, gdzie ja widziałbym po prostu ludzi morsujących w wodzie, ona dostrzegła zupełnie coś innego, to bardzo cenne w jej fotografiach - wyjaśnia Patryk Drabek, kurator wystawy, były dziennikarz "DZ".

Na plakat, który promuje wystawę, oboje z premedytacją wybrali zdjęcie pantofelków, zrobione w dworcowym przejściu. - Bardzo podobne miejsce mamy w Zawierciu i choć fotografia została zrobiona w Chorzowie, to niektórzy mogą się złapać na tym, że codziennie przechodzą obok, choć wcale tak nie jest. W mojej ocenie to jeden z bardziej nieoczywistych kadrów - dodaje Patryk Drabek.

Marzena Bugała-Astaszow: Kiedy robię zdjęcia, wyłączam emocje

Fotoreporterka podczas selekcji zdjęć na wystawę wybrała te, które szczególnie zapadły jej w pamięci, a czasami były przełomowe dla jej kariery. Najstarsze zdjęcie pochodzi z 2006 roku, kiedy w Kopalni Węgla Kamiennego "Halemba" zginęło dwudziestu trzech górników.

- To był jeden z najtrudniejszych momentów w mojej pracy, zwłaszcza dla młodej fotoreporterki. Pamiętam, że w nocy zmieniłam innego fotoreportera. Akurat okazało się, że na powierzchnię wywieziono ciała kilku osób, które zginęły. Kręciłam się. Byłam w kropce - przyznaje Marzena Bugała-Astaszow.

Nad ranem na powierzchnię wyjechali ratownicy górniczy, którym zrobiła zdjęcie. - Na drugi dzień okazało się, że to zdjęcie wykupiło wiele mediów. Zastanawiałam się, w czym tkwi jego fenomen, ponieważ razem ze mną stało wielu fotoreporterów. Czasem śmieję się, że pomógł mi niski wzrost i dzięki temu ten kadr jest taki dobry - tłumaczy.

Inne bardzo ważne zdjęcie pochodzi z protestów kobiet przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego w Polsce i zostało zrobione pod Katedrą Chrystusa Króla w Katowicach.

- Zdjęcie z tego protestu stało się symbolem, czego zupełnie się nie spodziewałam, ale uświadomiła mi to dopiero moc Facebooka. Pokazuje, w jakiej sytuacji znajdują się kobiety w Polsce, a wydarzenia z Pszczyny tylko potwierdzają, że jeszcze długo będzie w głowach ludzi - uważa fotoreporterka.

Jak radzi sobie z emocjami, które towarzyszą jej w pracy?

- Pracując w takim zawodzie, mamy do czynienia z wieloma tragediami. Kiedy robię zdjęcia, wyłączam emocje. Odcinam to, co widzę przez wizjer aparatu, od tego, co zobaczyłabym, nie robiąc zdjęcia. Nauczyłam się nie przynosić tych emocji z pracy do domu - zdradza Marzena Bugała-Astaszow.